10 produktów, po które nie powinieneś sięgać w supermarkecie
Czasami mam tak, że widząc jakiś produkt, zastanawiam się – kto to kupuje? Jak to można jeść? Takie rzeczy brzydzą nas, bo są niskiej jakości lub dalekie od świeżości, a mimo to znajdują nabywców. Moja lista 10 produktów, po które nie miałbym odwagi sięgnąć.
Pieczywo
Nie ma czegoś takiego jak pieczywo, którego wcześniej nie dotykało milion ludzi łapami. Stań na chwilę przy bułkach i zobacz, ile razy były macane, zgniatane, przekładane przez innych klientów.
A następnie wyobraź sobie, że wkładasz je do buzi.
Cebularze, pizza, drożdżówki
Podobnie jak przy pieczywie, to co jest luzem, było macane przez całe swoje życie, a to, co jest zapakowane, wygląda gorzej niż karma dla karaluchów.
Przecenione owoce i warzywa
Nigdy nie mogłem się nadziwić, dlaczego przy nich robią się największe kolejki.
Kapusta kiszona, ogórki małosolne…
Przerażający jest sam widok tych wiader, a widok ludzi, którzy nabierają to niezdarnie, sapiąc nad nimi albo nawet próbując z kija, czy smakuje, to horror dla moich oczu.
Ciasta na wagę
Właściwsza byłaby nazwa „Pyszne ciasta z odciskami”. Robiąc to zdjęcie podziwiałem pewne małżeństwo. Ona brała na paluszek i próbowała, on brał na paluszek i próbował.
Jak smaczne może być ciasto, które od iluś godzin (dni?) tak stoi i nad którym nachyliło się tysiąc klientów?
Panga. I wszystko jasne
Królowa ryb. Każdy szanujący się Polak co najmniej raz w życiu jadł pangę, ale też każdy szanujący się Polak jadł ją co najwyżej raz w życiu. Nigdy nie kupuj pangi. O ile jeszcze rozumiem jedzenie ryb wędzonych (choć z supermarketu bym nie tknął), to nie bardzo wiem, po co komu gotowa ryba w panierce. Tak trudno wysypać trochę bułki tartej i mąki na blat? Albo kupić gotową panierkę, może nie najzdrowsze to, ale smaczne.
Oliwki, papryczki, cebulki…
Tysiąckrotnie odświeżane. To zawsze wygląda tak, jakby chciało umrzeć. Kup coś takiego, a nigdy nie przyjmę zaproszenia na obiad.
Koka kola made in Poland
Wstyd byłoby mi podać coś takiego gościom, a po spożyciu natychmiast pobiegłbym na płukanie żołądka.
And the winner is…
Przepyszna, zielonkawa pita z pleśniowymi włoskami, mchem i maleńkimi robaczkami. Niech posłuży za symbol czegoś, co można spotkać w każdym supermarkecie: przeterminowane jedzenie.
Chyba każdy z nas się naciął raz w życiu, ja też. Kiedyś wykładałem nocami towar w supermarkecie (nie zawsze się było blogerem) i przykazywano mi, bym produkty, którym kończy się termin przydatności, układał na brzegu. Od tamtej pory odruchowo sięgam głębiej do półki.
Smacznego!